poniedziałek, 5 sierpnia 2019

4 i pół roku po zabiegu - zdjęcia, podsumowanie

.. a dla zdrowo pokręconych - 39826 godzin.

Tyle właśnie czasu minęło od 19 stycznia 2015 roku, dnia w którym pozwoliłem sobie sprawić  2 tytanowe śrubki, które ponoć mam zabrać ze sobą do grobu. Swoją drogą wpadła mi do głowy właśnie myśl, mianowicie- ciało rozpadnie się po xx latach, a co ze śrubkami ? Jak zachowuje się tytan z upływem czasu ?
Gdyby trafił tu jaki chemik, bądź ktokolwiek znał odpowiedź  , byłbym wdzięczny za pozostawienie komentarza :D

"Zgodnie z polskim prawem, grób można otworzyć po 20 latach, by dołożyć do niego kolejne ciało. „Ustawa mówi, że ten czas wystarczy na całkowite zmineralizowanie zwłok, ale często zdarza się, że jeszcze szczątki pozostają. Wtedy zbiera się je do worka i zostawia w grobie (umieszcza w rogu)."


Aha. tradycyjnie.Pomijając już wszelkiego rodzaju liczby. Z góry przepraszam osoby, które czekały na update iii czekały... Z róznych przyczyn zamieszczam posta dopiero dziś. Moze się nieco później wytłumaczę. Mam nadzieję, że w miedzyczasie znaleźliscie odpowiedzi na nurtujące Was pytania. W ramach przeprosin, w nadchodzacym czasie, a napewno juz całym sierpniu będe regularnie sprawdzał skrzynke/bloga i jesli pojawią sie jakies pytania  - na nie odpowiadał. Może nawet zrobimy swego rodzaju FAQ.




Co w trawie piszczy



1.W dzisiejszym poście chciałbym omówić kilka kwestii. W sumie to wszystkie możliwe.  Zacznijmy od zdjęć porównawczych.













2. Sprawność


Ta 100%-owa , długa wyczekiwana, nigdy nie nadeszła. Jak już wspomniałem w jednym z poprzednich postów, całkowicie byłbym zadowolony mając możliwość rozegrania meczu.. [piłki nożnej oczywiście] jak równy z równym. Dynamikę, zrywność, zdolność do zmiany kierunku biegu w ułamku sekundy oceniam na jakieś 60-70%  w porównaniu do stanu sprzed zabiegu.Niestety, minęło już na tyle dużo czasu by przestać się łudzić. Nic nie wskazuje na to by wiele miało się zmienic w tej kwestii. Ćwiczyłem. Chodziłem na rehabilitacje, pracowałem w domu. Może za mało ? Może, zawsze można więcej, aczkolwiek kiedy powiedzmy starałem się jak najczęściej ćwiczyć stopy ( nawet po roku, dwóch ), nie zauważałem dużej poprawy. Jak już jesteśmy przy dziedzinie sportu, tak poza tym, żadnych ograniczeń. Pływam, biegam (rzadziej), siłownia - trening nóg z dowolnym ciężarem ( kto na ile potrafi :D ), park trampolin, snowboard, nawet motocross ( he he he...).  Co  do samego biegania. Nigdy nie  byłem pasjonatem biegów  długodystansowych.Za czasów szkolnych owszem brałem udział w zawodach ale na 60 bądź 100m. Po 1 km miałem już dosyc. Być może z racji płaskostopia, nie jestem pewien. Bądź co bądź długo już nie biegałem..jednakże zmobilizowałem się wyjść ostatnio aż 3 razy w ramach testu.



Co  tu dużo mówić. Najważniejsze, że nie pojawił się żaden niepokojący ból. Zakwasy po 1 razie to inna sprawa - kilka dni mięsnie do siebie dochodziły.. :D
Sam bieg  w sobie jak i to miało miejsce w przeszłosci nie sprawiał mi większej przyjemności. Rzekłbym, że po tak długiej przerwie pierwszy 30 minutowy był dużym wyzwaniem. Nie wiem, brakuje tego czegoś, tej całej dynamiki w momencie odbicia, ciężko to opisac, nie  czuję sie pewnie.

Przechodząc do tak prostej aktywności jaką jest spacerowanie... Czasem jakiś znajomy powie, że dziwnie chodzę. Sam to widzę i czuje. Jednakże, kiedyś często musiałem zwracać uwagę na to jak stawiam kroki. Teraz jest to już bardziej z automatu. Czasem mnie lekko "kolebie", tzn wszystko rozchodzi się o równomierne obciążanie stóp. Głownie chodzi o prawą . Po zabiegu, długo walczyłem z nadmiernym obciążaniem jej zewnętrznej części. Po prostu tak się układała. W jakimś stopniu udało mi się z tym poradzić, do perfekcji jednak brakuje. Dlatego więc  jest mi ciężej utrzymać równowagę np stojąc na jednej nodze. Jako że mam lęk wysokości dużo mniej pewnie czuję się w miejscach z powiedzmy.. ładnym widokiem, nie do końca "ufam" swoim stopom.. :D
Miałem kiedyś okazje spróbować swoich sił w cyrku podczas jednej z prób (dosłownie raz, nigdy nie rozpatrywałem swojej przyszłości pod tym kątem ).

 Pewnie wiecie o co w tym chodzi. Idziesz do przodu a platforma się obraca, jesteś coraz wyżej. Z lewej, prawej strony żadnego zabezpieczenia. Kilku ochotników przede mną dało rade zrobić cały obrót więc i ja postanowiłem spróbować. Nogi miałem jak z waty (przecież zaraz spadne). Chyba nawet nie doszedłem do pionu i postanowiłem się wycofać.Zapewne, w dużej mierzez lęk wysokości ale i również efekt tego o czym  wspomniałem powyżej. Jeśli więc ma ktoś zapędy na akrobatyke, różnie może być po zabiegu.





3.Strzelanie nie wiadomo czego w prawej stopie

Cisza. Nawet nie wiem kiedy przestało. Uświadomiłem to sobie pisząc ten post i przeglądając poprzednie wpisy


4. Okej, dlaczego nie zrobiłem aktualizacji po 2-3 latach.

Po pierwsze, od wpisu "11 miesięcy po" pocżątkowo  nie wiele się zmieniało. Przeleciał 2016 rok, połowa 2017 i pojawił się problem. A że z natury lubimy się bardziej chwalić  niż żalić toteż siedziałem cicho.

Czerwiec '17. Lewa stopa, kłucie w okolicach implantu. Ukłucie pojawiało się przy pewnych ruchach stopy- głównie do zewnątrz.  Nie łączyłem z tym żadnego konkretnego zdarzenia. Tak po prostu, zaczęło boleć, początkowo  pierwszy, drugi miesiąc co kilka dni (miałem nadzieje,  że samo przejdzie) później już jednak kilka razy na dzień  w większości dni tygodnia.W głowie miałem najczarniejszy z możliwych  scenariuszy, tj implant się przemieścił, bądź nie jest już mile widziany w nodze, trzeba usuwać. Sytuacja była troche problematyczna, ponieważ przebywałem za granicą. Ostatecznie pojawiłem się na konsultacji w grudniu. Po przeprowadzonych badaniach , odetchnąłem nieco z ulgą, implant był dalej na swoim miejscu. Gorsza wiadomość, że tkanki wokół niego uległy swego rodzaju uszkodzeniu.

Decyzja - wstrzykujemy steryd w staw skokowy i mamy nadzieje ze tkanki się zregenerują. Miało to zająć około miesiąca. 1,2,3 tydzień nic. Niby wiesz , że może zająć to trochę więcej czasu, ale zaczynasz tracić nadzieje. Po około miesiącu, kłuło już rzadziej. Po 6-8 tygodniach jest sukces. Udało się. Do tej pory ani razu już nie zakłuło i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Statystycznie, z tego co pamiętam, mniej niż 5% osób musiało mieć usunięty implant z powodu różnego rodzaju dolegliwości. Nie jestem mega szczęściarzem ( ba, czasem  mam wrażenie ze jest na odwrót), ale jednak wolałbym być w tych pozostałych 95% z wynikami satysfakcjonującymi.
Oczywiście spytałem doktora, co jeśli steryd nie pomoże. Odpowiedz już jednak znałem, w takiej sytuacji trzeba by było implant usunąć. Nie wiem co by było gdyby, ale po usunięciu implantu podobno wada płaskostopia nie powinna już wrócić na taką skale jak to miało miejsce przed zabiegiem... wolałbym jednak nie przekonywać się o tym na własnej skórze.

Okej. Jesteśmy więc na przełomie stycznia i lutego 2018r.  Ból zażegnany. Żyje sobie jak wcześniej, tj bez ograniczeń. Jako że noga zdrowa udało mi się jeszcze skorzystac z sezonu zimowego i wyskoczyć na deskę kilka razy ( swoją drogą bardzo polecam  - fakt że zanim człowiek się nauczy to narobi najpierw kilka siniaków, na pewno jest ciężej niż na nartach, akoczlwiek ostatecznie świetna frajda i satytsfakcja gdy więcej zjeżdżasz niż leżysz na śniegu ).

Przełom kwietnia i maja '18

Pamiętam że jedną z moich wątpliwośći zwiazaną z całą tą akcje leczenie płaskostopia była myśl:
co jeśli dosżłoby  do kontuzji nogi, skręcenia stawu skokowego złamania kości itp.
Miałem jednak nadzieję że nie będę musiał weryfikować swoich obaw. Starałem się po prostu być optymistą. Czas próby jednak nadszedł.. Do tej pory w całym swoim życiu udało mi się złamać jedynie rękę.  Może dlatego że był to jeden jedyny raz, pamiętam to jak dziś. Miałem 6-7lat. Powiedzmy, że stawiałem swoje pierwsze kroki na nartach. Choć to może za dużo powiedziane, bo były to takie zwykłe krótkie plastikowe mini nartki, w okresie zimowym dostępne w wiekszosci wiekszych marketów. Poszedłem pozjeżdżać z górki koło bloku, górki na tyle małej że po 5 sekundach byłem na dole. Kiedy więc zaczęło się już robić późno, mocniej sypać śnieg, ojciec powiedział, że czas wracać, na co ja, że jeszcze tylko jeden zjazd. No i o jeden za dużo. Lewa ręka do gipsu :D
 Wracając do zdarzenia z 2018r, sytuacja była w jakimś stopniu podobna. Co prawda  żaden z rodziców mnie nie wołał do domu, ale była to już pora kiedy wraz ze znajomym mogliśmy sobie odpuscic. Lada chwila miało się ściemniać, a bylismy już po kilku godzinach świetnej zabawy na motocrossie. Postanowilismy jednak wrócić w jedno miejsce i poszaleć max 30 min. Jako że był to cross Wojciecha ( tak, 2 Wojtki poszły w tango )  musiałem chwile poczekać na swoją kolej. Gdy już wrócił, wiedziałem gdzie pojadę . Trasa sprawdzona, pole. Co mi się może stać. Przecież nikogo ani niczego tu  nie ma. Pozwoliłem więc sobie troche przyspieszyc. Minęło może z 5 min  i leżałem na ścieżce. Przy dużej prędkości gdy wyskakują Ci sarny przed nos są 2 wyjścia - albo w  nie przypierdzielic, albo gwałtownie hamować. Instynktownie wybrałem tą drugą opcje i straciłem panowanie nad crossem. Ja na bok, a cross na mnie.. Zdąrzyłem się wcześniej przekonac że  motor sporo waży prostując go do pionu i nie życzyłbym nikomu by się na niego przewalił.
Moja noga więc w jakiś sposób się "odwinęła" i równoczescie została przygnieciona .  Oj bolało. Zdążyło się już zrobić ciemno i czekałem aż Wojciech się zorientuje że mnie cos za długo nie ma bo oczywiscie nie słyszał jak darłem r... x razy. Leżąc na polnej ścieże po spotkaniu z sarenkami modliłem sie tylko o to by jakieś dziki czasem mnie nie przyszły odwiedzić. Wtedy to już nie wiem co bym zrobił. Ruszyć się nie umiałem. Na szczęście w końcu mnie znalazł, Wojtek oczywiście.
     Trochę się rozpisałem, w zasadzie  można by jeszcze o kilku ciekawych kwestiach wspomnieć  ale przechodząc do sedna sprawy, okazało się że noga  jest złamana, a dokładnie było to :
 złamanie kostki bocznej i krawędzi tylnej piszczelowej podudzia prawego.
Jednym z pierwszych pytań które oczywiscie zadałem było  : co z implantem. Był to dośc młody lekarz i  miałem wrażenie, że z takowym jeszcze  nie miał doczynienia w swojej karierze jednak stwierdził ze implant jest tam gdzie być powinien. Nic, musiałem mu uwierzyć. Dziś wiem, że miał  racje. A przynajmniej tak mi się wydaje. Z całego tego wypadku była to chyba jedyna pozytywna wiadomośc. Później było już tylko gorzej. Po zrobieniu rtg oznajmił obojętnym głosem że bedziemy wstawiać śruby i blache ( he he he ). Spytałem czy to żart, ale szybko mi wytłumaczył że o tej godzinie po całym dniu pracy jedynie o czym marzy to pójśc do domu i nie po drodze mu żartować ...  :)




W 2015r po wstawieniu implantów wiedziałem że czeka mnie nauka chodu a przez pierwsze tygodnie poruszanie się i wspomaganie kulami. Było ich bodajże 5, wystarczająco długo by stwierdzić że więcej się chyba nie da.
Po wypadku na crossie nie było mowy o wspomaganiu się kulami. Poruszać się mogłem jedynie z ich pomocą. Do momentu ich odstawienia mineło 11 tygodni.Trwało to tak długo w głownej mierze z powodu najwiekszej ze śrub(usuniętej własnie po 11 tygodniach), spełniającej określoną funkcje -mianowicie obciążając noge istniało ryzyko złamania się śruby i w konsekwncji do końca życia chodziłbym z jej częścią w kości. Maj, czerwiec, lipiec. Oj było gorąco..

Po odstawieniu kul przyszedł czas na rehabilitacje i stopniowy powrót do sprawności. Pod koniec sierpnia b.r czeka mnie usuwanie reszty żelastwa.
Jak się można łatwo domyślić, mieśnie nie używane przez tak długi okres czasu (gdy to poruszałem się o kulach) mają prawo częsciowo zaniknąć. Musiałem więc sie troche nagimnastykować by wróciły do optymalnej wielkości. I tutaj ciekawostka.

5. Inne

Po pewnym czasie, po zabiegu ,doszło do swego rodzaju dysproporcji między lewą a prawą nogą.

Mowa o mięsniu brzuchatym łydki. Pewnego dnia uświadomiłem sobie że jest on większy w prawej nodze niż  w lewej. Dlaczego tak sie stało ? A no dlatego, że jak już wielokrotnie wspominałem dosyć długo walczyłem z nadmiernym obciązaniem zewnętrznej częsci prawej stopy. By temu zapobiegać musiałem ( i w dalszym ciągu w jakimś stopniu) napinać bardziej mięsnie prawej nogi.
Na dowód, że w 100% nie uporałem się z tą tendencją wstawiam zdjęcie - ponad rok od ostatniego wypadku. Kiedy to poruszałem się o kulach, mięsień brzuchaty łydki zmalał i był zdecydowanie mniejszy od tego w lewej nodze. Dzisiaj jednak widać, iż nie dość że nadrobiłem straty - prawy mięsień już jest nieco większy od lewego.










6. Koszta
Wiele razy powielało się pytanie odnosnie kosztów zabiegu.
Przypomne, wybrałem opcje wstawiania obu implantów tego samego dnia - koszt 8600zł. Rozdzielajac zabieg na 2 rózne terminy trzeba by było dodać ok 1000zł więcej . Do tego trzeba doliczyć koszty rehabilitacji. Całościowy koszt wyniósł więc niecałe 11000zł



PODSUMOWANIE

Można by się zastanawiać czy było warto. Nie wszystko przecież poszło tak jak sobie wymarzyłem - wstawiamy implanty, pozbywam się płaskostopia i wszelkiego rodzaju bólu z nim związanego, sprawnośc fizyczna bez zmian. Statystycznie duże szanse na powodzenie ale też pytanie kto ma jakie oczekiwania.  W moim przypadku pojawiły się swego rodzaju komplikacje, nigdy też nie osiągnałem takiej sprawnosci jaką bym sobie życzył.
Pierwszym jednak motywatorem do poddania sie owemu zabiegowi był ból stóp który towarzyszł mi na co dzień. Czy to stałem, chodziłem, biegałem. O trenowaniu piłki nożnej już nie wspomne. Dodatkowo zaczęły mnie pobolewać plecy. Jesli więc chodzi o tą najważniejszą kwestie - udało się, ból stóp  zażegnany, a plecy do tej pory nie dały o sobie znać. Gdybym stał przed wyborem posiadajac wiedze zdobytą do tej pory, podjąłbym taką samą decyzje. 
Doradzać ani odradzać natomiast nikomu nie będę. Trzeba pamiętać, że jestem jednym z X różnych przypadków i napewno nie można go brać za pewnik ewentualnych rezultatów Waszych  "przemian". Osobiście wyznaję jednak zasadę lepiej żałować , że się spróbowało niż [...] - tym bardziej, iż sam zabieg w sobie jest mało  inwazyjny, a w razie niepowodzenia implanty są usuwane. Stracić więc można trochę pieniędzy..i czasu.  
To sum up, bierzmy odpowiedzialność za swoje decyzje a od siebię życzę podejmowania tych najwłaściwych dla Was samych :)

P.S By ułatwić komnikacje i ewentualną wymianę doświadczeń myślę że możnaby utworzyć grupę na fb stricte związaną z implantami Hyprocure. Jeśli ktoś byłby chętny proszę o wiadomość -wyślę linka. Tymczasem zachęcam do opisywania swoich hisorii również tutaj.

EDIT: Link do grupy

https://www.facebook.com/groups/999821130188515/


16 komentarzy:

  1. Wojtek, też jestem po takim zabiegu, chętnie dołączę do tego typu grupy na fb. Tu nie mam konta, więc trudno mi ogarnąć temat wiadomości do Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, napisz tutaj :)

    wojciech.hyprocure@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny tekst. Możesz prowadzic bloga . zdrówka życzę ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Chociaż to jest blog, którego treść już się skończyła
    Mam na myśli jakiegoś dalekobieznego bloga. Fajnie się Ciebie czyta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za miłe słowa, może kiedyś, kto wie.. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Żyje z tym bolem od 8 roku życia, dzisiaj mam 44,mam już dość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Operacja pomaga, również po 40 :) ja robiąc zabieg miałam 43 lata i 3 miesiące.

      Usuń
  7. Jestem sześć miesięcy po zabiegu.za dwa dni mam wrócić do pracy choć prawa stopa nie jest sprawna na sto procent... podobnie jak u Pana obciążam stopę na prawej krawędzi i mam wrażenie że lewa noga jest krótsza..utykam.. poza tym przy chodzeniu po nie równej powierzchni występuje kłucie w okolicy implantu. Mam nadzieję że to ustąpi że po powrocie do pracy jakoś to wszystko się rozgrzeje.. co do zalet zabiegu.. ból kręgosłupa ustąpił jak również bioder..przed zabiegiem chodziłam przechylając cały tułów na lewo... cóż mam nadzieję że dolegliwości ustąpią..czy ktoś inny ma podobnie?... jestem trochę rozczarowana ponieważ lekarz nie skierował mnie na żadną rehabilitację.. zalecił jedynie rozciąganie mięśni..fakt że moje nygustwo na pewno opóźniło poprawę więc myślę że powrót do pracy jakoś pomoże.. pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rehabilitacja to podstawa. Ja zaczęłam swoją miesiąc przed operacją i skończyłam ją tak naprawdę jakieś pół roku po niej. Do pracy wróciłam po niecałych dwóch miesiącach od operacji, jakiś miesiąc za wcześnie, ale tak wyszło. Siedziałam w pracy z nogami na drugim krześle i dałam radę. Niestety lekarze często nie widzą potrzeby rehabilitacji w naszym przypadku, a przecież operacja miesza okropnie w naszym układzie mięśniowym i każdego ruchu trzeba się uczyć od nowa - najlepiej pod kontrolą dobrego fizjoterapeuty. A jak po powrocie do pracy się masz? dajesz radę? pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Hej, dobijam się od sierpnia w sprawie tej grupy na fb :) uważam, że byłoby fajnie powymieniać doświadczenia i mieć możliwość realnej wymiany doświadczeń na bieżąco, a nie tylko porównywać się z blogami osób sprzed kilku lat.

    OdpowiedzUsuń
  9. zapraszam :)

    https://www.facebook.com/groups/999821130188515/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki, poklikałam się już tam o dołączenie :)

      Usuń
  10. Blackjack - Blackjack - Casino Games - JTM Hub
    Blackjack - Blackjack is 강원도 출장마사지 one 목포 출장마사지 of the most exciting games of the casino gaming 통영 출장안마 industry. The game has a simple rules but can be 논산 출장안마 played 강원도 출장안마 for

    OdpowiedzUsuń
  11. Tez jestem po tym zabiegu. Zostal wykonany w Ortopedice w Warszawie.Niestety pojawily sie problemy. Ukłucia, pykanie a przede wszystkim podejrzenia nerwiaka Mortona. Z tego co wiem, taki implant to zbyt male, by odciazyc stopy. Nalezaloby odciazyc je rowniez od strony pięt. Ja się czuję, jakbym miała w stopach wbijane sztylety. 7 lat po zabiegu i bol po kazdym spacerze:(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Dołącz do naszej grupy na FB "HyProCure, płaskostopie, implanty".

      Usuń